Wkraczam w mój prywatny projekt MINIMALIZM zaczynając od łazienki, a więc jak na Porządnicką przystało – od pomieszczenia, w którym teoretycznie najłatwiej jest zacząć odgracanie i się przy tym nie zniechęcić. Moja łazienka do zagraconych nie należy, ale pod względem kosmetyków popełniam sporo błędów. Jakich?
Zdarza mi się kupować, bo:
– ładnie wygląda i na pewno się przyda.
– jest w super cenie.
– mam gorszy dzień i muszę sobie poprawić humor.
– nie ma mojego ulubionego kosmetyku i muszę go czymś zastąpić.
– czasem lubię poeksperymentować. Niestety przeważnie z marnym skutkiem.
Podeszłam do sprawy porządkowania moich kosmetyków bardzo poważnie. Zabrałam z łazienki moje balsamy, żele, kremy i wszystkie inne cuda. Zaniosłam je do salonu i pod bacznym okiem kota 😉 przejrzałam. Okazało się, że nie mam żadnego przeterminowanego kosmetyku, co nie jest dla mnie zaskoczeniem – pilnuję się w tym względzie. Są jednak kosmetyki, których nie używałam od miesięcy!
Łącznie wyszło mi na starcie 59 kosmetyków. Dużo, mało? Trudno powiedzieć. Uważam, że mogło być gorzej. Zaczęłam od kosmetyków kolorowych. Było ich 13, po przejrzeniu zostało 11. Pozbyłam się beznadziejnego tuszu do rzęs, który sypał mi się do oczu oraz zaschniętej czarnej kredki. W kolekcji mam m.in. podkład do twarzy, tusz do rzęs (wcale nie za tani, ale nie jestem z niego zadowolona i będę musiała wrócić do droższego Diora lub Estee Lauder – wiem już, że próby z tańszymi nie kończą się u mnie sukcesem), jedne cienie, jeden puder, jeden zestaw róż / bronzer / rozświetlacz, jedna pomadka i konturówka, korektor, jakaś kredka, eyeliner. W tym zakresie to moje minimum – nie potrzebuję niczego więcej.

Miałam w szafce 4 balsamy / aloesy do ciała. Zdecydowanie za dużo. Jeden w zupełności by wystarczył. Końcówkę brązującego wykorzystałam w dniu porządkowania. Zostały trzy, które będę wykorzystywać do zużycia. Powinien więc zostać jeden.
Uzbierałam w szafce sporą jak na mnie kolekcję kosmetyków do włosów – 9. W tym 3 nowe szampony i 1 nowa odżywka 😀 Co oczywiste – zostaną wykorzystane i liczba kosmetyków automatycznie się zmniejszy. Pozbyłam się różowego szamponu, który nie służył mojemu odcieniowi blondu. Zostały więc 4 szampony (jeden fioletowy), 3 odżywki, jedna pianka.
Pod prysznicem trzymam żel pod prysznic, peeling oraz płyn do higieny intymnej. Depilacja – żel do golenia, krem do depilacji. Ponownie minimum w tych zakresach.
Miałam 3 odżywki do paznokci, klej do tipsów (który czasem ratuje moje pęknięte hybrydy) i… puste opakowanie po zmywaczu do paznokci. Regularnie robię hybrydy, więc odżywki po prostu zamierzam oddać, ale jeszcze wliczam je w pulę 😉
Perfumy – 5 flakonów, z czego jeden od dawna pusty, ale ze względów sentymentalnych nie mogłam się z nim rozstać. Mój pierwszy Jo Malone, kupiony w San Francisco! Wylądował w koszu, bo nie było w nim ani kropelki zapachu. Została mi resztka jakiegoś zapachu z FM, który mam zamiar wykorzystać w pierwszej kolejności, a także kolejny Jo Malone, Versace i sprezentowana mi na święta Naomi Campbell.

Pielęgnacja twarzy to temat nieco szerszy. Uzbierałam 15 kosmetyków z tej kategorii. Do kosza poszły 3 kremy pod oczy, których nie używałam od miesięcy i nie zachęcały do tego, by być użyte. Wiem – być może to błąd. Powinno się wykorzystać kosmetyk do końca, ale nie rozumiem dlaczego mam to robić, skoro wiem, że ewidentnie mi nie służy. Nie mam nikogo, komu mogłabym go oddać bez obaw, że nie spowoduje np. reakcji uczuleniowej. Wolę więc się go pozbyć. Wyrzuciłam też końcówkę próbki kremu oraz wysmarowałam nogi kremem do twarzy, którego także nie używałam od bardzo dawna. Zostało mi więc 10 kosmetyków, z czego jedna próbka do wykorzystania choćby do wysmarowania dekoltu ;), a także jedna nowa gąbka Konjac, którą dostałam na urodziny i wciąż jej nie użyłam. Przeraża mnie to, bo ciągle zapominam to zrobić!

W kwestii codziennej pielęgnacji twarzy dążę do tego, by używać jedynie 6 kosmetyków ze zdjęcia poniżej. Próbowałam dodawać różne kosmetyki do tego zestawu i zawsze szybko kończyła mi się motywacja do ich używania. Cóż, może jestem w tym beznadziejna 😉

Wśród kosmetyków mam też oczywiście antyperspirant. Na szczęście jeden. Jest też jeden krem do stóp, którego regularnie zapominam używać.
Udało mi się rozstać z dwunastoma z 59 kosmetyków.

Hitem był peeling Rituals, który zostawiłam nie wiem po co w szafce – był puściuteńki. Zostało więc 47 kosmetyków. Cel na najbliższe miesiące? Ograniczyć liczbę posiadanych kosmetyków do 30 – 35 sztuk. Mało? Dużo? Pojęcia nie mam. Osiągnięcie tej liczby będzie dla mnie sporym sukcesem nawet jeśli minimaliści łapią się za głowę sądząc, że to zdecydowanie za dużo 😀