Road Trip Journal Dzień 3*

26 czerwca 2017

Nasz dzień zaczął się ponownie wcześnie. Powoli budzenie się po 5.00 staje się normą 😀 ale tym razem, nauczeni wczorajszym doświadczeniem (byliśmy wykończeni) zmusiliśmy się do tego, by poleżeć w łóżkach nieco dłużej. Po śniadaniu, składającym się z bajgli z marketu Walmart 😀 poszliśmy do Starbucks’a. W tym kraju kawiarnie Starbucks są autentycznie na każdym kroku. Dziś też jesteśmy w hotelu, w miejscowości, która ma 20 tysięcy mieszkańców i Starbucks jest po drugiej stronie ulicy. Podobnie jak McDonald’s i pierdyliard innych fastfoodów. Nie dziwię się, że Amerykanie wyglądają tak jak wyglądają (a na serio wyglądają delikatnie rzecz biorąc KONKRETNIE).

Po kawce/herbatce ruszyliśmy na podbój Universal Studios. Relacjonuję to w osobnym poście, bo było po prostu odlotowo. Po Universal Studios kierowaliśmy się poza Los Angeles. Autostradą z 5 pasami w każdą stronę zmierzaliśmy w kierunku Barstow, gdzie obecnie się znajdujemy. To niewielka miejscowość na trasie do Wielkiego Kanionu. Zanim jednak tu dojechaliśmy, najpierw przejechaliśmy po Colorado Street Bridge (z La la land), a następnie odbiliśmy z głównej trasy, by historyczną Route 66 dojechać do Elmer’s Bottle Tree Ranch. W centrum NICZEGO, na środku wysuszonej krainy (tu jest jak w filmach o Dzikim Zachodzie – po drodze latają suche, okrągłe krzaki i potwornie wieje gorący wiatr), jest sobie mała faremka, na której stoją dziesiątki choinek zrobionych z butelek. Nie zastaliśmy właściciela, więc nie wiemy o co tutaj chodzi, ale dźwięk butelek poruszanych wiatrem na pewno zapamiętam do końca życia! Choinki prezentowały się super w pełnym słońcu i 42 stopniach Celsjusza. Równie dobrze prezentuje się w takich warunkach auto z klimatyzacją 😉

Z choinkowej farmy pojechaliśmy do Barstow. Ale po drodze z Los Angeles do Barstow mieliśmy pewną przygodę. Okazało się, że bank PKO zablokował Iwonie kartę kredytową, bo jeden z hoteli chciał pobrać z jej konta kasę. Bogu dzięki za rozmowy T-Mobile WiFi, dzięki którym udało się zadzwonić do banku i odblokować kartę. Ale czy hotel nas przyjmie? Dowiemy się jutro. Niestety dziś nie odbierali od nas telefonu. Takie amerykańskie podejście mają – frontem do klienta!

Wracając do Barstow – zatrzymaliśmy się w typowym amerykańskim motelu. Do pokoi wchodzi się prosto z parkingu. Jest nawet basen, ale jakoś leżaki nie zachęcają do skorzystania z jego uroków 😉 Po ogarnięciu się pojechaliśmy na kolację do Peggy Sue’s 50’s Diner.

To knajpa, którą udało mi się znaleźć przeglądając informacje o okolicy. Absolutny strzał w dziesiątkę – zamówiliśmy sandwiche z zakręconymi frytkami (frytki chyba najlepsze, jakie jadłam). Wszystko jak z amerykańskiego filmu z lat 50-tych. Skórzane kanapy, wszędzie szafy grające, kelnerki w świetnych strojach. Super sprawa!

Dziś pierwszy raz wieczorem czujemy, że nie musimy iść spać o 21.00, by jakoś funkcjonować rano. Chciałam kupić sobie jakieś dobre piwko do wypicia podczas pisania bloga i kupiłam. Amerykańskiego Budweisera z limonką i solą. Oczywiście poproszono mnie o dowód. Po wypiciu łyka stwierdziłam, że tego gówna nie dokończą. Wszyscy spróbowali i stwierdziliśmy, że jedyne słuszne miejsce dla tego czegoś to kanalizacja!

Jeszcze słów kilka o podróży autem. Polacy mogliby się wiele nauczyć od amerykańskich kierowców. Kultura jazdy jest tak zaskakująca, że trudno mi uwierzyć, że w ogóle można tak jeździć. Jeżdżenie na suwak jest tu oczywiste. Zatłoczone skrzyżowanie i migające światła? Każdy wie, że obowiązuje zasada przepuszczania po jednym aucie z każdej strony i kolejno każdy przejeżdża w swoją stronę.

Dziś też pierwszy raz tankowaliśmy auto. To dopiero przygoda. Tu najpierw płacisz, a później tankujesz 😀 Chcieliśmy zatankować do pełna i bądź tu mądry – skąd ja mam wiedzieć ile to będzie kosztować? Na szczęście w przypadku zalania baku za mniejszą kwotę niż dało się kasjerowi, oddają resztę 😉

Jutro długa droga przed nami. Zmierzamy do Flagstaff, skąd w środę ruszymy podziwiać Wielki Kanion!

*Wpis pochodzi z nieistniejącego bloga lucky-me.pl, który powstał w 2017 roku w celu opisywania naszej amerykańskiej wycieczki.