Nasz amerykański road trip z 2017 roku jest zdecydowanie przygodą, którą wspominamy najlepiej. Czy chcieliśmy wrócić do USA? Oczywiście. Czy próbowaliśmy? Oczywiście. A co poszło nie tak jak powinno? O tym poniżej.
Ze Stanów wróciliśmy w lipcu 2017 roku, a miesiąc później… zaszłam w ciążę. Już wcześniej plan był taki, by po powrocie postarać się o dziecko, ale byliśmy przekonani, że zajście w ciążę trochę potrwa. Nic bardziej mylnego. Poszło ekspresowo, być może nawet trochę za szybko, bo sama byłam przerażona tym faktem 😉
Klara urodziła się w maju 2018 roku i pierwsze wakacje spędziliśmy w domu. Wiem, że są osoby, które z maluchami latają na drugi koniec świata i zdaję sobie sprawę, że tak można. Ja zdecydowanie nie byłam na to gotowa. Szczytem moich osiągnięć w tym okresie był wyjazd z mężem na koncert Beyoncé i Jaya Z do Warszawy, gdy Klara miała 1,5 miesiąca. Została z babcią i ciocią, a ja przez cały czas zastanawiałam się, czy na pewno jest wszystko ze mną OK, bo przecież zostawiłam tak małe dziecko na jedną noc!
W 2019 roku świat zawirował i wróciłam do pracy nieco szybciej niż planowałam – tuż przed pierwszymi urodzinami Klary. A Klara musiała zacząć przygodę ze żłobkiem, co wymagało od nas i moich współpracowników sporo elastyczności. Wiadomo jak jest, gdy dziecko idzie do żłobka – chore jest częściej niż zdrowe. Ale byliśmy już nieco lepiej zapoznani z naszą córką, więc zdecydowaliśmy się na urlop we Włoszech. Wynajęliśmy domek na włoskiej wsi w pobliżu Jeziora Garda, spakowaliśmy auto i ruszyliśmy w drogę. Wyprawa zakończyła się sukcesem, sporo zobaczyliśmy i to zachęciło nas do planowania wyjazdu do USA już w powiększonym składzie.
Na początku 2020 roku, konkretnie w styczniu, zdecydowaliśmy, że czas wyrobić Klarze ESTĘ. Na szczęście zniesiono już wizy do USA, a tym samym mogliśmy chociaż na tym zaoszczędzić. Wiedząc, że Klara nie będzie jeszcze płacić za miejsce w samolocie, chcieliśmy wykorzystać okazję. Klara ESTĘ dostała po 15 minutach, a ja zaczęłam planować, w które miejsca pojedziemy, a które możemy spokojnie ominąć.
Chyba nie muszę pisać, co stało się potem. Pandemia dała nam wszystkim ostro po dupie i zamiast myśleć o Stanach musieliśmy się martwić tym, co przyniesie kolejny dzień. We wrześniu 2020 roku ostatecznie wylądowaliśmy w Turcji na wczasach All Inclusive – uznaliśmy, że w obecnej sytuacji lepiej zapłacić za taki wyjazd niż ryzykować coś na własną rękę z ciągle zmieniającymi się zasadami okołocovidowymi. Wróciliśmy, przyszła kolejna fala pandemii. A później kolejna. Świat się zmienił i wyjazdy do USA były w zasadzie niemożliwe, a już z całą pewnością nie zdecydowałabym się na wylot z nieszczepionym dzieckiem.
W 2021 roku postawiliśmy ponownie na wyjazd All Inclusive do Turcji i obiecałam sobie, że był to nasz ostatni wyjazd w tej formule. Powodów jest wiele, ale nie będę się tu o nich obecnie rozpisywać. Może wrzucę post na ten temat.
W końcu dobrnęliśmy do 2022 roku. Pandemia w końcu zdaje się przechodzić do przeszłości. W styczniu planujemy więc wakacyjny wyjazd na zachód USA. Ponownie wyrabiamy Klarze ESTĘ, która straciła ważność. Wstępnie planuję trasę, przeglądam hotele, szukam biletów lotniczych. Przeglądam też oferty wypożyczalni samochodów. I tu zaczynamy zbliżać się do sedna sprawy.
Dlaczego nie lecimy w tym roku na zachód USA?
Bo ceny ZWARIOWAŁY. Mogę zapłacić sporo za przeżycie przygody, którą wspominam latami. Ale są pewne granice wydawania pieniędzy, których przekraczanie jest dla mnie po prostu idiotyzmem. W 2017 roku wypożyczenie auta na 17 dni kosztowało nas mniej niż 900 dolarów (w tym ubezpieczenie). W styczniu 2022 roku, gdy zaczynałam przeglądać oferty, ceny samochodu niższej klasy zaczynały się od 1300 dolarów za 14 dni. Nie muszę chyba wspominać, że dziś dolar jest droższy niż 5 lat temu. Wiadomo, wszystko drożeje, dlatego te 1300 dolców było do przełknięcia. Ale już w lutym ceny z dnia na dzień zaczęły rosnąć osiągając 2000 dolarów za ten sam okres, w tym samym terminie. Nie wspomnę nawet o tym, ile 5 lat temu kosztował dolar, a ile kosztuje obecnie… Podobno wypożyczalnie w Stanach, by przeżyć pandemię i brak klientów musiały sprzedać swoją flotę i dlatego dziś ceny są tak kosmiczne.
Ale nie tylko wypożyczenie auta jest drogie. Podrożała benzyna (która w Kalifornii jest najdroższa w USA), a do przejechania mieliśmy kilka tysięcy kilometrów. Ceny w hotelach też poszły w górę, ale nie na tyle, by zniechęcić do wyjazdu.
No i jednak. Klara. W wakacje będzie mieć 4 lata. To dzielna dziewczynka, która na pewno dałaby radę w takiej podróży, ale road trip z napiętym harmonogramem, codziennym spaniem w innym miejscu mógłby skończyć się szybciej niż zakładamy, gdyby na przykład nam się rozchorowała.
Postanowiliśmy więc, że w tym roku odpuszczamy. Ale to nie oznacza, że nigdzie nie polecimy. Potrzymam Was jeszcze chwilę w niepewności 😉
Zanim jednak dożyjemy tegorocznych wakacji, powrzucam tu nasze dotychczasowe wypady – do Włoch i Paryża. Może ktoś się zainspiruje?