Trochę słońca w listopadzie. Czy na Fuerteventurze rzeczywiście ciągle wieje?

1 grudnia 2023

Ponad 30 lat czekałam na to, by gdy w Polsce jest zimno pojechać tam, gdzie jest ciepło 😉 W listopadzie nie ma do wyboru zbyt wielu miejsc w rozsądnym budżecie, które spełnią oczekiwania pogodowe – dadzą więc opcję leżenia przy basenie lub morzu / oceanie i wykąpania się w nich. Turcja jest już za chłodna, Egiptem nie byliśmy zainteresowani, a lecenie dużo dłużej np. do Kenii czy na Zanzibar nas nie przekonywało. Wybraliśmy więc Kanary.

La Pared.

Wyjazd od początku sprawiał pewne kłopoty – rezerwowaliśmy wczasy z wylotem z Poznania, ale niestety Itaka się rozmyśliła i anulowała loty z naszego miasta. Zaoferowano nam więc podróż z Warszawy lub Katowic, na szczęście w międzyczasie pojawiła się opcja Wrocławia i na taką się zdecydowaliśmy. 

Lecieliśmy na tydzień w pierwszej połowie listopada i spodziewaliśmy się maksymalnie 25 stopni Celsjusza oraz konkretnego wiatru. Fuerta to przecież wietrzna wyspa. Nie ukrywam, że zakładałam możliwość poleżenia na leżaczku, być może przykryta ręcznikiem, by nieco się dogrzać. Woda w basenie hotelowym miała być podgrzewana, więc o to się nie martwiłam. 

Widok z hotelowej restauracji.

Faktycznie, pierwsze dwa dni pogodowo pasowały idealnie do naszych założeń – było słońce, były chmurki, był wiaterek. Można było wykąpać się w basenie i oceanie. Wieczorem przyjemne 20 stopni, ale przez wiatr trzeba było założyć coś z dłuższym rękawem. Trzeciego dnia sytuacja się zmieniła. Wiatr ustał, co podobno rzadko się tutaj zdarza, a do tego zniknęły chmury. W słońcu jakieś 29 stopni. Tureckie lato w listopadzie! I taka pogoda towarzyszyła nam do końca pobytu, już bez dłuższych rękawów, także wieczorem. 

Cofete.

Nasze założenia były proste – chcemy odpocząć, poleżeć, popływać, ale i przy okazji coś zobaczyć. Wypożyczyliśmy więc auto na jeden dzień i objechaliśmy wyspę, a innego dnia wykupiliśmy wycieczkę na malowniczą plażę Cofete, na którą trudno się dostać wypożyczoną osobówką. No chyba że chcesz płacić 500 euro, gdy na przykład auto odmówi nagle posłuszeństwa na środku szutrowej drogi.

Plaża Cofete.

Ponieważ mieszkaliśmy na południu wyspy, przy Morro Jable, mieliśmy do Cofete rzut beretem. Szutrowa droga jest jednak wymagająca i postawiliśmy na wycieczkę z biura podróży. Zdecydowanie było warto. Niezwykłe widoki, pustki, a więc ocean w zasadzie dla nas, willa Wintera w oddali z legendami o ukrywających się tu nazistach i jedyna „restauracja” prowadzona przez lokalnych mieszkańców z biegającymi kurami i kotami. To trzeba zobaczyć!

Dawny cmentarz na plaży Cofete.

Wycieczka autem po wyspie tez należała do udanych. Zatrzymaliśmy na klifach w La Pared, zahaczyliśmy o górską mieścinę Betancuria, jeździliśmy po górskich serpentynach dróg i na koniec wylądowaliśmy w największej kuwecie Europy – na wydmach przy Corralejo. I pierwszy raz w życiu widzieliśmy tyle latawców w jednym miejscu. Trwały akurat próby przed festiwalem latawców, który miał się odbywać kilka dni później.

Latawce na wydmach przy Corralejo.

Błękitne niebo, wiatr i tęczowe kolory latawców to widok, którego się nie zapomina. Szkoda tylko, że nie można zapomnieć widoku nagich seniorów przechadzających się między nieco zdegustowanymi plażowiczami, ale podobno Kanary mają to do siebie 😉

Latawce na wydmach przy Corralejo.

Czy warto polecieć w listopadzie na Kanary? To był nasz pierwszy raz i z całą pewnością nie żałujemy. Warto jednak pamiętać, że hotele na Wyspach Kanaryjskich bywają już nadgryzione zębem czasu, a stosunek jakości do ceny nie zawsze jest taki, jaki byśmy oczekiwali. Szczególnie, jeśli odwiedziło się 5-gwiazdkowy hotel w Turcji za zdecydowanie mniejsze pieniądze mając dużo wyższy standard. Mimo to, listopad na Kanarach to potężna dawka witaminy D3 i relaksu, a więc zdecydowanie warto spędzić te 5 godzin w samolocie, by całkowicie zmienić klimat. 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *