Nawet nie czuję, kiedy rymuję! Zapraszam Was do pokoju mojej córki, który w ostatnich dniach przeszedł sporą metamorfozę. A wszystko przez wszechobecny bajzel, który ranił moją uporządkowaną duszę.
Do naszego mieszkania wprowadziliśmy się dokładnie dwa lata temu. Klara była wówczas niespełna półrocznym bobaskiem i początkowo miała w pokoju jedynie łóżeczko, komodę i wieszak na ubrania z IKEA. Po jej pierwszych urodzinach, w maju ubiegłego roku, wyposażyliśmy jej pokój w kolejne meble. Miały być ładne i możliwie funkcjonalne. Zakochałam się w meblach PINIO, ale mój zdrowy rozsądek nie pozwalał mi wydać kilku tysięcy złotych na meble, które i tak zaraz trzeba będzie wymieniać, bo przecież dziecko mi urośnie!

Pomógł OLX. Nie dość, że znalazłam używaną szafę na ubrania, którą możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej, to jeszcze trafiłam na zestaw dwóch szafek-domków i łóżko w komplecie. Całość, 4 meble, warte około 5000 złotych, kupiliśmy za niespełna 2 tysiące. O ile łóżko i szafa sprawdzają nam się świetnie do dziś i w najbliższym czasie nie mam zamiaru ich wymieniać, tak niestety domki wyglądały pięknie (możecie zobaczyć je TUTAJ) do funkcjonalnych nie należały. Książki się w nich średnio mieściły, był problem z otwieraniem i zamykaniem drzwi (dosyć ciężko chodziły) i niestety zagracały nieco ten mikroskopijny, niespełna 9-metrowy pokój. Do tego książki wisiały tuż obok, na ścianie, a pod nimi cały rząd jeżdżących mniejszych i większych zabawek, które nie należały do ulubionych naszej królewny. Powiedziałam dość i postanowiłam coś zmienić. Wystawiłam domki PINIO na OLX, o czym nawet nie poinformowałam męża, bo doszłam do wniosku, że i tak szybko się nie sprzedadzą. A tu nagle telefon i „będę za 2 godziny!”.
Kupujący zrobił tak jak powiedział i po 2 godzinach byłam bez regałów, za to z całą stertą dupereli na podłodze. Miałam już jednak pewien plan, więc nie wpadłam w panikę 😉 Wiedziałam, że nie mogę zagracić ściany w pokoju Klary, bo inaczej doprowadzę do tego, co miałam z domkami – będę mieć klitkę, w której nie będzie można się ruszyć. Postawiłam więc na rozwiązanie sprawdzone, uniwersalne i stosunkowo tanie – regały Kallax z IKEA.

Najpierw myślałam, by kupić jeden regał o takiej samej wysokości na całej długości i jeden nieco wyższy. Przypomniałam sobie jednak, że gdzieś widziałam świetny patent – Kallax jako ławka do siedzenia. To „gdzieś”, to profil Tatutatam na Instagramie. Z Eweliną poznałam się na porodówce, a nasze córki urodziły się tego samego dnia 🙂 To ona w pokoju Basi zrobiła przepiękną biblioteczkę z ławką z Kallaxa, która zainspirowała mnie do zrobienia podobnej dla Klary. To ona przygotowała też drewniany napis z imieniem Klara, który widać na zdjęciach. Możecie taki kupić dla swoich pociech. Ma tego więcej!
Poduch na ławkę (wymiar 40 x 40 cm) szukałam w internetach i już prawie kupiłam sztukę za 70 złotych, ale rzutem na taśmę znalazłam idealne poduchy w internetowym sklepie… Lidla! Za dwie zapłaciłam całe 60 złotych i było warto. Wyglądają super. Poducha tęcza jest z TK MAXX, kosztowała 40 złotych. Materiałowy napis Klara zamawiałam jeszcze przed jej urodzeniem i kompletnie nie pamiętam kto mi go uszył. Jak widać – trzyma się świetnie, mimo upływu czasu. Literki przypięłam do sznurka drewnianymi klamerkami z pomponami. Oczywiście z TEDiego 🙂 Szare i różowe pojemniki z pomponami są natomiast z emako.pl. Świetna jakość, mogę polecić z czystym sumieniem.

Plakaty z kotami wiszące nad łóżkiem przygotowała mi Małgorzata Domańska. Na specjalne życzenie zmieniła mi kolor tła i kolory kotów, by pasowały do pokoju Klary. Plakaty są z nami już ponad dwa lata i mają się świetnie. Kolorowy wianek kupiłam dawno temu w internetowym sklepie Home & You, ale uzupełniłam go kolorowymi pomponami, bo jak dla mnie był strasznie „biedny”. Lampa z różowymi motylami kupiona w Leroy Merlin. Jest też tablica magnetyczna znaleziona gdzieś na Allegro.

Jak Wam się podoba? Mi i mojej uporządkowanej duszy bardzo! W końcu mamy prawie pustą podłogę. Prawie, bo musiało się znaleźć miejsce na wózek „lalusi” i na hulajnogę za drzwiami. Ale zawsze trzeba iść na kompromisy 😉