Róż i szary, czyli pokój Klary

14 października 2020

Nawet nie czuję, kiedy rymuję! Zapraszam Was do pokoju mojej córki, który w ostatnich dniach przeszedł sporą metamorfozę. A wszystko przez wszechobecny bajzel, który ranił moją uporządkowaną duszę.

Do naszego mieszkania wprowadziliśmy się dokładnie dwa lata temu. Klara była wówczas niespełna półrocznym bobaskiem i początkowo miała w pokoju jedynie łóżeczko, komodę i wieszak na ubrania z IKEA. Po jej pierwszych urodzinach, w maju ubiegłego roku, wyposażyliśmy jej pokój  w kolejne meble. Miały być ładne i możliwie funkcjonalne. Zakochałam się w meblach PINIO, ale mój zdrowy rozsądek nie pozwalał mi wydać kilku tysięcy złotych na meble, które i tak zaraz trzeba będzie wymieniać, bo przecież dziecko mi urośnie!

W meblach PINIO można się zakochać 😉

Pomógł OLX. Nie dość, że znalazłam używaną szafę na ubrania, którą możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej, to jeszcze trafiłam na zestaw dwóch szafek-domków i łóżko w komplecie. Całość, 4 meble, warte około 5000 złotych, kupiliśmy za niespełna 2 tysiące. O ile łóżko i szafa sprawdzają nam się świetnie do dziś i w najbliższym czasie nie mam zamiaru ich wymieniać, tak niestety domki wyglądały pięknie (możecie zobaczyć je TUTAJ) do funkcjonalnych nie należały. Książki się w nich średnio mieściły, był problem z otwieraniem i zamykaniem drzwi (dosyć ciężko chodziły) i niestety zagracały nieco ten mikroskopijny, niespełna 9-metrowy pokój. Do tego książki wisiały tuż obok, na ścianie, a pod nimi cały rząd jeżdżących mniejszych i większych zabawek, które nie należały do ulubionych naszej królewny. Powiedziałam dość i postanowiłam coś zmienić. Wystawiłam domki PINIO na OLX, o czym nawet nie poinformowałam męża, bo doszłam do wniosku, że i tak szybko się nie sprzedadzą. A tu nagle telefon i „będę za 2 godziny!”.

Kupujący zrobił tak jak powiedział i po 2 godzinach byłam bez regałów, za to z całą stertą dupereli na podłodze. Miałam już jednak pewien plan, więc nie wpadłam w panikę 😉 Wiedziałam, że nie mogę zagracić ściany w pokoju Klary, bo inaczej doprowadzę do tego, co miałam z domkami – będę mieć klitkę, w której nie będzie można się ruszyć. Postawiłam więc na rozwiązanie sprawdzone, uniwersalne i stosunkowo tanie – regały Kallax z IKEA.

Kallax w całej okazałości.

Najpierw myślałam, by kupić jeden regał o takiej samej wysokości na całej długości i jeden nieco wyższy. Przypomniałam sobie jednak, że gdzieś widziałam świetny patent – Kallax jako ławka do siedzenia. To „gdzieś”, to profil Tatutatam na Instagramie. Z Eweliną poznałam się na porodówce, a nasze córki urodziły się tego samego dnia 🙂 To ona w pokoju Basi zrobiła przepiękną biblioteczkę z ławką z Kallaxa, która zainspirowała mnie do zrobienia podobnej dla Klary. To ona przygotowała też drewniany napis z imieniem Klara, który widać na zdjęciach. Możecie taki kupić dla swoich pociech. Ma tego więcej!

Poduch na ławkę (wymiar 40 x 40 cm) szukałam w internetach i już prawie kupiłam sztukę za 70 złotych, ale rzutem na taśmę znalazłam idealne poduchy w internetowym sklepie… Lidla! Za dwie zapłaciłam całe 60 złotych i było warto. Wyglądają super. Poducha tęcza jest z TK MAXX, kosztowała 40 złotych. Materiałowy napis Klara zamawiałam jeszcze przed jej urodzeniem i kompletnie nie pamiętam kto mi go uszył. Jak widać – trzyma się świetnie, mimo upływu czasu. Literki przypięłam do sznurka drewnianymi klamerkami z pomponami. Oczywiście z TEDiego 🙂 Szare i różowe pojemniki z pomponami są natomiast z emako.pl. Świetna jakość, mogę polecić z czystym sumieniem.

Plakaty z kotami wiszące nad łóżkiem przygotowała mi Małgorzata Domańska. Na specjalne życzenie zmieniła mi kolor tła i kolory kotów, by pasowały do pokoju Klary. Plakaty są z nami już ponad dwa lata i mają się świetnie. Kolorowy wianek kupiłam dawno temu w internetowym sklepie Home & You, ale uzupełniłam go kolorowymi pomponami, bo jak dla mnie był strasznie „biedny”. Lampa z różowymi motylami kupiona w Leroy Merlin. Jest też tablica magnetyczna znaleziona gdzieś na Allegro.

Jak Wam się podoba? Mi i mojej uporządkowanej duszy bardzo! W końcu mamy prawie pustą podłogę. Prawie, bo musiało się znaleźć miejsce na wózek „lalusi” i na hulajnogę za drzwiami. Ale zawsze trzeba iść na kompromisy 😉