Lubicie czytać książki? Jeśli tak, to mam dla was kilka propozycji, które z jednej strony pozwolą wam miło spędzić czas nad lekturą, a z drugiej strony być może zachęcą was do minimalizowania liczby przedmiotów w waszym otoczeniu. Jeśli z minimalizmem jesteście na bakier, to może chociaż zachęcą was do uporządkowania swojej przestrzeni.
Marie Kondo „Magia sprzątania” i „Tokimeki. Magia sprzątania w praktyce”
Zarówno pierwsza, jak i druga pozycja to idealny start dla osób, które chcą zacząć porządkować, ale nie za bardzo wiedzą, jak się za to zabrać. Nie wiem, czy będziecie fanami wszystkich rozwiązań zaproponowanych przez Kondo, ale myślę, że każdy miłośnik porządku powinien przeczytać te książki, by wyrobić sobie własne zdanie na ten temat.
Dominique Loreau „Sztuka porządkowania”
Mnóstwo prostych, a przy tym ciekawych sposobów nie tylko na to, jak porządkować przedmioty, ale też jak sprzątać. I co ważne, jak robić to ergonomicznie. Zachęca i motywuje do działania, więc może się świetnie sprawdzić u opornych.
Anna Mularczyk-Meyer „Minimalizm po polsku”
Świetna książka, którą przeczytać powinni nie tylko minimaliści lub osoby aspirujące do bycia minimalistami. Po jej przeczytaniu dowiesz się, jak często jesteś konsumpcjonistą i jak w łatwy sposób to podejście zmienić.
Urszula Chincz aka Ula Pedantula „Pozamiatane, czyli jak ogarnąć dom?”
Nie tylko dla fanów Uli Pedantuli, ale też dla miłośników po prostu uporządkowanej, dobrze zorganizowanej przestrzeni. Wiele porad, które po wprowadzeniu w życie mogą je bardzo ułatwić. Jest nie tylko o porządkach, ale też o aranżowaniu wnętrz i błędach, które się przy tym często popełnia.
Z nieco innej beczki:
Lola A. Akerstrom „Lagom. Szwedzki sekret dobrego życia”
Szwedzkie podejście do życia jest specyficzne, odmienne od naszego i być może dlatego wzbudza tak duże zainteresowanie. Jeśli chcesz żyć spokojnie i szczęśliwie, a przy tym nie otaczać się nieograniczoną liczbą zbędnych przedmiotów, klimat tej książki na pewno ci się spodoba. Szczególnie teraz, gdy za oknem szybko robi się ciemno, a kubek gorącej herbaty już czeka, by wziąć go w dłoń i popijać czytając.
Dee Williams „Małe szczęście. Własnoręcznie zbudowana historia”
Bardzo lubię książki rozgrywające się w Stanach Zjednoczonych, a jeśli są powiązane z podróżą i zmianami, to już w ogóle coś dla mnie. „Małe szczęście” to z jednej strony sporo opisów domu na kółkach (który bohaterka wybiera zamiast sporego, tradycyjnego domu), ale też sporo wewnętrznych przemian pokazujących nam, co tak naprawdę jest ważne. I to jest w niej piękne.
Może przy okazji zbliżających się Świąt znajdziecie czas na lekturę? Serdecznie tego życzę 🙂