Nasz ostatni pełny dzień w Nowym Jorku. Jutro wieczorem wylatujemy do domu! To zdecydowanie najgorętszy dzień w trakcie naszej podróży i nie ukrywam, że ogromnie się cieszę, że ominęły nas 30-stopniowe upały. Chyba nie dalibyśmy rady zrobić tyle, ile zrobiliśmy, z tak wysoką temperaturą w mieście. A dziś było jakieś 27-28 stopni. I już dawało się we znaki.

Rano zaczęliśmy od wizyty przy filmowej siedzibie Pogromców Duchów. Stąd spacerkiem ruszyliśmy w stronę 11 September Memorial. Zbliża się 21. rocznica ataku na World Trade Center i nie wyobrażałam sobie, by nie pojawić się w tym miejscu. Doskonale pamiętam, co robiłam 11 września 2001 roku. Telewizyjne przekazy to coś, czego się nie zapomina. Nie wyobrażam sobie jak przeżywali to nowojorczycy. Dziś w miejscu dwóch wież znajduje się 11 September Memorial, który przyciąga tłumy. Budowę rozpoczęto trzy lata po atakach i prace trwały 10 lat. Dwie kwadratowe fontanny powstały w miejscach, w których stały wieże. Przy nich znajdują się płyty z nazwiskami ofiar. Pod fontannami zlokalizowane jest muzeum, do którego nie dotarliśmy ze względu na ograniczony czas, ale też treści, które mogłyby przytłoczyć nasze dziecko. Tuż obok stoi One World Trade Center – najwyższy budynek w USA mający 541 metrów wysokości! Na wysokości 386 metrów znajduje się najwyższy taras widokowy w Nowym Jorku. Marcin kategorycznie odmówił wejścia na ten taras 😉

Obok placu, na którym kiedyś stały wieże, znajduje się m.in. Oculus. To stacja przesiadkowa dla aż 11 linii metra oraz linii kolejowych łączących Nowy Jork i New Jersey. Założenie było takie, że budowa potrwa 5 lat i zamknie się w 2 miliardach dolarów. Ostatecznie kosztowała dwa razy tyle i trwała lat… 12. To projekt Santiago Calatravy. Oculus jest niezwykły. Nie tylko w środku, ale też na zewnątrz. Jedni twierdzą, że jest ohydny, innych zachwyca. Z zewnątrz wygląda jak ptak z rozpostartymi skrzydłami wzbijający się do lotu. Budynek robi wrażenie, ale jego jarmarczne otoczenie (budy z jedzeniem i zapachy niczym z zielonogórskiego Winobrania) sprawia, że moim zdaniem sporo traci.

Z ciekawostek – na placu znajduje się „ocalałe drzewo”, które przeżyło zawalenie się wież w 2001 roku. Zostało przesadzone na kilka lat w inną lokalizację, a następnie wróciło na swoje miejsce. Ma być symbolem odrodzenia.
W sąsiedztwie znajduje się centrum handlowe Brookfield Place. Słynie z prawdziwych palm, które rosną tu w zimowym ogrodzie – wielkiej szklarni. Wyglądają super! Tuż obok jest marina, z której można popłynąć promem na drugą stronę rzeki Hudson – do New Jersey, co uczyniliśmy. Widoki w trakcie zaledwie 15-minutowej podróży są nieziemskie. Widok stąd w trakcie ataku na WTC musiał być niesamowicie przygnębiający. Dziś stoi tu Empty Sky Memorial – pomnik „puste niebo”, który upamiętnienia ofiary z 11 września. Sam Liberty State Park to niesamowite miejsce z widokami na Manhattan i statuę Wolności. Są tu miejsca do piknikowania, restauracje i place zabaw, a do tego szeroka promenada, z której można podziwiać rzekę Hudson i Nowy Jork.

Po spacerku w upale i krótkiej zabawie na placu zabaw wróciliśmy promem na Manhattan i metrem ruszyliśmy w stronę High Line. Przy samym wejściu zjedliśmy obiad. Czym jest High Line? Jeśli byliście w Paryżu, być może zwiedzaliście Coulée Verte – park utworzony w miejscu dawnej linii kolejowej. To właśnie ten paryski park był jedną z inspiracji do utworzenia High Line – oazy zieleni w środku Nowego Jorku w miejscu dawnej estakady kolejowej. Całość ma około 2300 metrów długości i kosztowała ponad 220 milionów dolarów. Historia? Estakada kolejowa miała być ułatwieniem – likwidowała skrzyżowania z drogami. Ale w latach 50. XX wieku linia kolejowa podupadła, jakieś 30 lat później był pomysł wyburzenia estakady, ale ostatecznie jej miłośnikom udało się ją ochronić i utworzyć tu park z prawdziwego zdarzenia, który dziś przyciąga tłumy. Ostatni etap trasy został oddany do użytku 8 lat temu. Dzięki inwestycji nieruchomości przy zapomnianej trasie stały się najbardziej popularne w mieście. Rośnie tu sporo bujnej zieleni, są miejsca do siedzenia, rzeźby. Przejście trasą zawieszoną w powietrzu to niesamowite wrażenie, szczególnie, że ma się przed sobą Edge.

High Line kończy się w Hudson Yards, kompleksie drapaczy chmur. To tutaj wybudowano wertykalną trasę spacerową Vessel, którą otwarto w 2019 roku, by wkrótce po tym ją zamknąć. Niestety ale powód jest bardzo smutny – w dwa lata cztery osoby popełniły tu samobójstwo. Budowla składa się z 80 podestów i 2500 stopni połączonych ze sobą tarasami widokowymi. Ma 46 metrów wysokości i przez wielu nazywana jest klatką schodową donikąd. Obecnie można wejść tylko na parter i to za darmo, co w Nowym Jorku nie jest takie oczywiste.

Hudson Yards to także Edge. Drapacz chmur słynie z tarasu widokowego na wysokości 345 metrów, który jest zawieszony w powietrzu – znajduje się na wysuniętym „balkonie” w kształcie trójkąta. A to nie koniec atrakcji. Podłoga „balkonu” jest częściowo przeszklona. Taras otwarto w marcu 2020 roku dokładnie dwa dni później zamknięto przez pandemię koronawirusa. Dziś jest ponownie dostępny, ale jak już wspominałam, Marcin nie chciał go odwiedzić 😉

Z Hudson Yards wróciliśmy do hotelu na krótki relaks, by wieczorem ostatni raz wyjść „na miasto” pod osłoną nocy. Poszliśmy na Rockefeller Plaza.

Tu byliśmy w pierwszy wieczór i tu byliśmy w ostatni. Oblewała nas woda z fontanny, oglądaliśmy jak ludzie jeżdżą na wrotkach w takt muzyki, podziwialiśmy kolejkę do Radio City Music Hall, patrzyliśmy na oświetlone wieżowce. Na koniec zaszliśmy do baru przy hotelu na szybką kolację. Mieszkamy między 5 i 6 Aleją na 45 ulicy. Na parkometrach są naklejki, że w przyszłym tygodniu będą tu kręcić serial 😉 Taka okolica! Nie żałujemy ani złotówki wydanej na hotel. Doskonała lokalizacja, świetny pokój. Jeśli kiedyś wrócę, to być może tutaj!