Weekend w Polsce: (nie tylko) Orientarium w Łodzi

30 maja 2022

Miesiąc temu, pod koniec kwietnia, otwarto najnowszą atrakcję zoologiczną w Polsce – łódzkie Orientarium. Tak się składa, że w ubiegły weekend odwiedziliśmy Łódź i nie mogliśmy przy okazji nie zajrzeć do konkurenta wrocławskiego Afrykarium.

W Afrykarium we Wrocławiu byliśmy w sierpniu 2020 roku, a więc minęło już sporo czasu od wizyty i nie ukrywam, że niewiele z niej pamiętam. Na pewno w środku było bardzo gorąco i na pewno wrażenie zrobiły na nas tysiące ryb pływających w gigantycznych basenach. No i nie można zapomnieć o podwodnym tunelu, który chyba najbardziej podobał się wówczas nieco ponad 2-letniej Klarze. Dlaczego niewiele pamiętam z tamtej wycieczki? Bo była to atrakcja głównie dla Klary, która mam wrażenie, że była jeszcze nieco za mała, by odkrywać wszystkie uroki takiego obiektu. Dziś nasza świeżo upieczona 4-latka to zupełnie inne dziecko. Orientarium i łódzkie ZOO były więc dla niej rajem!

Zacznijmy od konkretów. Ile to kosztuje? Bilet wstępu do Orientarium kosztuje 70 złotych. Dzieci do lat 3 wchodzą za darmo. Nie ma biletów ulgowych. Jest za to bilet rodzinny, który kosztuje 220 złotych. Mogą z niego skorzystać maksymalnie 2 osoby dorosłe i maksymalnie 3 dzieci. W cenie mamy wejście do ZOO i Orientarium, które znajduje się na terenie ogrodu zoologicznego. Dużo? Mało? Moim zdaniem sporo. Za wstęp do Afrykarium we Wrocławiu płaci się 60 złotych (normalny) i 50 zł (ulgowy). Bilet rodzinny też jest nieco tańszy. No alej jednak Orientarium to obecnie najnowocześniejszy obiekt tego typu w Europie.

Po wejściu na teren ZOO Klara dostała do ręki folder Odkrywcy Zdobywcy ZOO i jej zadaniem było znalezienie na terenie ogrodu wszystkich pieczątek w ramach gry terenowej. Folder jest bezpłatny, ale już nagrody dla dziecka, któremu uda się zebrać wszystkie pieczątki, muszą zafundować rodzice 😉 a do wyboru są m.in. złoty medal czy dyplom. Klarze pomysł bardzo się spodobał. Tak bardzo, że same zwierzęta mieszkające w ZOO interesowały ją średnio, najważniejsze były pieczątki 😉

Ale i tak zobaczyliśmy sporo ciekawych okazów – piękne tygrysy, które przechadzały się tuż za szybą, małpy z wąsami w małpiarni, wydry na trawie, śmieszne lemury, wielbłądy i leżące plackiem kangury. Orientarium zostawiliśmy sobie na koniec, a w samym budynku do zdobycia są 4 pieczątki. 

Kraken w całej okazałości.

Choć wybraliśmy się do ZOO w sobotę, nie czekaliśmy w żadnej kolejce przed wejściem. Zwiedzanie zaczęliśmy od końca – miejsca, w którym mieszkają ogromne krokodyle gawialowe. Kraken ma 5 metrów i 15 centymetrów. Zdjęcie nie oddaje jego wielkości, ale jest GIGANTYCZNY. Jest największym przedstawicielem gatunku żyjącym na naszym kontynencie. Tuż obok mieszkają orangutany sumatrzańskie, a kawałek dalej krytycznie zagrożone wyginięciem niedźwiedzie malajskie. Zwierzęta można podziwiać z poziomu podłogi, ale też z tarasów widokowych okalających cały teren. Są windy, są schody, są toalety – wszystko to, co być powinno. 

Kolejna część obiektu to dom makaków stylizowany na buddyjską świątynię. Dla Klary najważniejsza była część z akwariami i tunelem. Sorry, ale ten z Wrocławia to pikuś w porównaniu do łódzkiego. Płaszczki, rekiny (w przyszłości mają osiągać do 3 metrów długości), kolorowe ryby (w tym pokolec królewski – rybka Dory), rafa koralowa, a do tego sporo interaktywnych atrakcji dla dzieci. Nasze dziecko było zachwycone. A jak zobaczyła samolot leżący na dnie jednego z basenów, to już w ogóle był szał.

Podwodny tunel robi wrażenie.

Nie możemy też zapomnieć o słoniarni. Na terenie Orientarium znajduje się największy wybieg dla słoni w Europie. W Poznaniu też mamy słoniarnię, ale mam wrażenie, że ta z Łodzi to zupełnie inny wymiar. Obecnie mieszkają tu dwa słonie – Aleksander z jednym ciosem oraz Taru, który jest zdecydowanie mniejszy. Aleks ma już 44 lata i waży ponad 6 ton, co sprawia, że jest największym i najstarszym słoniem indyjskim w Europie. Taru ma tylko 9 lat i waży mniej niż 2 tony, wygląda więc jak syn Aleksa. Docelowo ma tu mieszkać do 10 słoni. Na terenie wybiegu mają nawet swój przeszklony basen. Dzięki szybom zwiedzający mogą podziwiać kąpiące się olbrzymy. 

Super tarasy widokowe nad częścią dla słoni.

Nam Orientarium spodobało się bardzo, podobnie jak całe ZOO. Na terenie można zjeść lody, a nawet obiad. Jest (dodatkowo płatny) park linowy. Nie ma tłumów. Jeśli masz dziecko, z pewnością warto się wybrać.

Monopolis.

Ale Łódź to nie tylko Orientarium! To była moja pierwsza wizyta w Łodzi, a przyjaciele, do których przyjechaliśmy, postanowili pokazać nam, że miasto już dawno nie jest pofabryczną ruiną. Nie mogliśmy więc ominąć Monopolis – centrum biurowego, kulturalnego, restauracyjnego ze świetnym napisem ŁÓDŹ, idealnym do robienia pamiątkowych zdjęć. Nie mogliśmy nie zobaczyć imperium przemysłowego Karola Scheiblera z własną jednostką straży pożarnej. Dziś są tu lofty, biura, muzeum, restauracje, a wszystko w cudownej czerwonej cegle. Przejechaliśmy obok Centralnego Muzeum Włókiennictwa, które mieści się w dawnej fabryce Ludwika Geyera. 

Monopolis

Dziś najbardziej znane jest imperium Izraela Poznańskiego. To właśnie tutaj mieści się słynna Manufaktura – miasto w mieście. Sklepy, restauracje, muzea, tętniący życiem rynek, a nawet tyrolka ponad głowami łodzian. Poznań ma Stary Browar, ale nie mamy w mieście czegoś takiego jak Manufaktura. 

W trakcie pobytu w Łodzi zobaczyliśmy też Piotrkowską, w tym OFF, czyli dawną fabrykę przerobioną na spot z restauracjami. Klara chciała zdjęcie przy każdym pomniku na trasie, a znalazł się tam chociażby Miś Uszatek. W Łodzi pomników bohaterów bajek jest więcej i choćby dlatego musimy tam wrócić. Jednym z ostatnich punktów wycieczki była historyczna Stacja Radegast – miejsce, z którego głównie Żydów wywożono do obozów zagłady. 

Wracać do Łodzi z pewnością będziemy jeszcze wielokrotnie i jestem przekonana, że za każdym razem odkryjemy coś nowego. A są tam jeszcze Centrum Nauki i Techniki, Planetarium w EC1 i sporo innych atrakcji dla dzieci. Ale co tam dzieci. Te czerwone cegły skradły mi serce! Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o tym, że byliśmy w Łodzi w nieprzypadkowym czasie – w niedzielę Widzew Łódź powrócił do Ekstraklasy. Spoko łodzianie, nie musicie dziękować. Wszyscy przecież wiemy, że ten awans to dzięki NASZEJ obecności w mieście ;))

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *