Road trip plan (part II) *

10 czerwca 2017

Jest piątek, tygodnia koniec i początek, dlatego jak na prawdziwych turystów przystało jesteśmy w mieście świateł, grzechu i rozpusty. I choć jesteśmy w Stanach, śpimy w Paryżu. Z widokiem na wieżę Eiffla. Takie rzeczy tylko w Ju Es EJ 🙂 Będzie kasyno, Las Vegas Boulevard z największymi hotelami i koncert. Tak, koncert. Backstreet Boys. Wiem, mógł być Cirque du Soleil, Michael Jackson Show lub chociaż David Copperfield. Ale heloł, niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto ma dziś około trzydziestki nie zna „I want it that way”!!. Dziękuję, dobranoc.

Dzień dobry. Jesteśmy po koncercie i nocy w kasynach. Wypoczęci, trzeźwi, szczęśliwi, z kieszeniami wypchanymi wygraną gotówką. Ruszamy więc na wycieczkę. Do… Doliny Śmierci. Sprawdzałam prognozę pogody. Ma być 47 stopni w cieniu (ale cienia nie będzie). Dlatego przemkniemy po dolinie jak rakieta, pod warunkiem, że woda w chłodnicy się nie zagotuje. Podobno co kilkadziesiąt kilometrów przy drodze stoją pojemniki z wodą do chłodnicy. Sprawdzę, dam znać czy to prawda (chociaż może lepiej żebym nie sprawdzała ?? ).

Kolejne dni to zdecydowana zmiana klimatu. Najpierw odwiedzimy Sequoia National Park z sekwoją General Sherman, która podobno może ważyć nawet 2 tysiące ton, przez co jest największym żyjącym organizmem na świecie! Ma 84 metry. Drzewo. Ma 84 metry wysokości. I 8 metrów średnicy. I jakieś 2500 lat. Później czeka nas wypad do Yosemite Valley z pięknymi wodospadami, górami i polanami. A na koniec dnia wisienka na torcie – Lake Tahoe, jedno z najbardziej malowniczych jezior w USA ze szmaragdową zatoką.

Dzień Niepodległości, 4 lipca, spędzimy w Sacramento. Wiedzieliście, że to stolica Kalifornii? No to już wiecie. Z Sacramento jedziemy w winiarski region Napa Valley. Zahaczymy o winnicę, ale kto by pił przed południem (obawiam się, że wszyscy uczestnicy tej wycieczki poza mną). Z Domaine Carneros ruszamy w kierunku San Francisco, ale zanim tam trafimy do Point Reyes National Seashore z przepiękną aleją cyprysów i drogą Sir Francisa Drake’a. Przez Golden Gate wjedziemy do San Francisco, w którym zostaniemy na dwie noce – szaleństwo 😉

Co dalej? Część dalsza w Road trip plan (part III).

*Wpis pochodzi z nieistniejącego bloga lucky-me.pl, który powstał w 2017 roku w celu opisywania naszej amerykańskiej wycieczki.