To jeden z niewielu utraconych wpisów z mojego starego bloga. Nie mam tego postu i nigdzie nie mogę go znaleźć, ale co by zachować ciągłość opisu – słów kilka o tym dniu. Z całą pewnością odwiedziliśmy Palos Verdes i Point Vicente Lighthouse. Pogoda od rana nie zachwycała – była mgiełka, ale kilka chwil później zrobiła się totalna patelnia, co pamiętam nawet po pięciu latach.

Tego dnia odwiedziliśmy też miejsce, które często można zobaczyć w komediach romantycznych na Netflixie kręconych w Los Angeles. Wayfarers Chapel – przeszklona kaplica przy klifach z zabójczym widokiem na ocean.

Tego dnia wjechaliśmy też na Jerome C. Daniel Overlook above the Hollywood Bowl – punkt widokowy z doskonałym widokiem na Downtown z drapaczami chmur. Cudem było to, że udało nam się tam zaparkować, a był to dopiero początek przygód z parkowaniem przy atrakcjach w Ameryce.

Odwiedziliśmy też amerykańskie Mielno, czyli Hollywood. Dla mnie miejsce, do którego absolutnie nie muszę wracać. Wystarczy pojechać nad polskie morze, by poczuć się jak tam 😉

Zjedliśmy też mini burgerki w kultowej knajpie Mels Drive-Inn.
*Wpis pochodzi z nieistniejącego bloga lucky-me.pl, który powstał w 2017 roku w celu opisywania naszej amerykańskiej wycieczki.