Road Trip Journal Dzień 12*

5 lipca 2017

Z Sacramento wyjechaliśmy w kierunku Napa Valley – kalifornijskich winnic. Zatrzymaliśmy się w winnicy Domaine Carneros. Spróbowaliśmy wina musującego i kupiliśmy butelkę, by zabrać do Polski. Świetnie przygotowana „atrakcja” – turyści przyjeżdżają tu na wycieczki, by próbować różnych rodzajów wina. Piękna okolica. 

Z Napa pojechaliśmy do Point Reyes National Seashore. I tutaj zaczęła się zmieniać pogoda. Po gorącym Sacramento i ciepłej Napa Valley temperatura zaczęła spadać, zaczęło też konkretnie wiać. Pierwszy raz wyciągnęliśmy bluzy.

Krajobraz prawdziwie szkocki – mokradła, bagna, klify nad oceanem, a do tego krowy, jeziora i pagórki. Najpierw zatrzymaliśmy się przy niewielkim wraku statku, później pojechaliśmy na plażę Heart’s Desire, a następnie zatrzymaliśmy się przy cyprysowym tunelu, który jest absolutnie przepiękny.

Następna była latarnia morska, przy której konkretnie nas wywiało. Niestety schody, które do niej prowadziły, są zamknięte. Ale można zrobić zdjęcie z góry.

Po zwiedzaniu zaczęło nam burczeć w brzuchach, ale niestety nie udało nam się znaleźć w tej okolicy nic do jedzenia (serio, wszystkie knajpy były zamknięte!). Dlatego ruszyliśmy w stronę San Francisco, do którego wjeżdżamy przez Golden Gate!! Sam most robi ogromne wrażenie, a panorama miasta za nim jest też super. I doskonale widać wyspę z więzieniem Alcatraz. Zatrzymaliśmy się na kilku punktach widokowych przed wjechaniem na most, bo oczywiście za sam przejazd mostem się płaci (przyślą rachunek do wypożyczalni auta, a wypożyczalnia do mnie). Przejazd mostem – świetna sprawa. 

Udało nam się odnaleźć hotel w San Francisco, zameldowaliśmy się i ruszyliśmy na kolację. Znaleźliśmy jakąś knajpę w pobliżu. Po kolacji przeszliśmy pod Peace Pagoda w Japantown, a później pod Painted Ladies – kamienice znane m.in. z „Pełnej chaty”. Ale nie tylko one są piękne, w okolicy takich ładnych budynków jest mnóstwo. Niestety mnóstwo tu również bezdomnych, którzy mieszkają na chodnikach w namiotach…

Jutro kolejny dzień w San Francisco!

*Wpis pochodzi z nieistniejącego bloga lucky-me.pl, który powstał w 2017 roku w celu opisywania naszej amerykańskiej wycieczki.