Wrześniowy express norweski

26 listopada 2023

We wrześniu Klara zaliczyła odwiedziny u Babci, a przy okazji odhaczyła siódmy kraj w tym roku – Norwegię! I dla nas był to debiut w tej części Europy, a wizyta zrobiła na nas spore wrażenie.

Polecieliśmy z Gdańska do Bergen. Na miejscu byliśmy pełne dwa dni i zobaczyliśmy tyle, ile się dało w tak krótkim czasie. Dzień pierwszy minął nam w trasie do malowniczego punktu widokowego – Stegastein. Po drodze zatrzymaliśmy przy wodospadzie Tvinnefossen i pokonaliśmy tyle tuneli, ilu w życiu jeszcze prawdopodobnie nie widziałam. Był nawet taki ze zmieniającymi się kolorami oświetlenia, z różowym włącznie, co nie umknęło uwadze Klary. 

Tvinnefossen.

Sam punkt Stegastein to WOW nad WOWy. Trafiła nam się doskonała pogoda, co we wrześniu w tej części świata nie jest takie oczywiste. Niesamowite fiordy, niesamowite widoki.

Stegastein.

Wracając stanęliśmy jeszcze w miejscowości Flam, do której zawijają m.in. promy wypełnione turystami. We wrześniu, już po sezonie, było pusto, ale widoki niezmiennie zachwycały. Zdziwiło nas to, że w sklepach i restauracjach pracowało wielu Polaków, choć w Norwegii Polacy pojawiają się w celach zawodowych coraz częściej. 

Flam.

Drugi dzień pogodowo już nie zachwycał, ale przynajmniej nie lało jak z cebra. Wybraliśmy się do centrum Bergen. Nie mogliśmy ominąć targu rybnego z gigantycznymi krabami, ostrygami i homarami. Pobliskie stragany dały nam szansę na spróbowanie kiełbas z renifera, łosia i rekina. Uwaga, nawet Klara spróbowała, co u naszego dziecka jest ewenementem. 

Dotarliśmy też do największej atrakcji Bergen – jednego z siedmiu norweskich obiektów wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowo-Przyrodniczego UNESCO. To szereg zabytkowych budynków w portowej dzielnicy Bryggen. W części z nich znajdują się sklepy z pamiątkami, czy całoroczny sklep z ozdobami bożonarodzeniowymi (lubimy to!). W tym roku na naszej choince wyląduje piękna bombka – choinka z tego sklepu.

Weekend w zupełnie nowym kraju to zdecydowanie za krótko, by móc wyrobić sobie o nim zdanie. Na pewno w Norwegii nie jest tanio, gdy zarabia się w Polsce w złotówkach. Na pewno Norwedzy mają mnóóóóósssssttttwwwwwooooo czasu na wszystko. Życie płynie tam wolniej, co szczególnie widać w ograniczeniach prędkości na drogach. Przejechanie 180 km zajęło nam „jedyne” 3 godziny i w pewnym momencie myśleliśmy, że zniesiemy w aucie jajo 😉 ale z całą pewnością do wszystkiego da się przyzwyczaić. Być może da się też przyzwyczaić do cen w restauracjach i sklepach 🙂

Na pewno wrócimy!